„Lourdes” w moim języku oznacza „dziękuję”. Dziękuję Bogu z głębi serca za nasz „liliowy” pobyt, służbę właśnie tam. Za wspólne Msze św., modlitwy, dzielenie się słowem, przeżyciem, uśmiechem, za wysłuchaną modlitwę o dobry humor!
Przeżyłem kilka wielkich dni, w czasie których głęboko cieszyłem się pokojem modlitwy, a także jednością naszej grupy.
To takie piękne, że nikt nie narzekał, nie szemrał… A jeszcze piękniejsze, że dzięki łasce Bożej udało nam się wspólnie przeżyć piękno bycia Kościołem, radosne piękno należenia do siebie nawzajem, a ostatecznie przez Maryję – do Chrystusa. I była w tym odwaga czystego otwarcia się na siebie nawzajem, którą daje miłość i pokora.
Jest wielkim darem dla mnie, że mogę jako kapłan prowadzić tę naszą wspólnotę i że mogę być sługą Waszego entuzjazmu!
Jak dobrze, kiedy i ksiądz może i chce się czegoś nauczyć! Doświadczyłem w ten sposób radości z pokory, gdy odsuwasz od siebie niepotrzebne myśli, a widzisz w wewnętrznym skupieniu, jak dobry jest Pan (Ps 34).
Po powrocie, jak to w życiu bywa, pojawiły się trudności. Ale czym są trudności? Naczyniami, które wypełniają się miłością…